2011-12-12

Grudniowa Ślęża

Celem wycieczki weekendowej był Masyw Ślęży - wysunięty najbardziej na północ fragment Przedgórza Sudeckiego. Otoczony jest on równinami, nad którymi się wznosi na podan 500 metrów (wys. bezwzględna 718 m n.p.m.) Masyw jest stosunkowo niewielki, w sam raz na dwudniową wycieczkę.

Wycieczkę organizowały przewodniczki z SKPB (Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich). Było nas łącznie 14 osób. Wyruszyliśmy po godz. 22 z Dworca Wschodniego w Warszawie pociągiem do Jeleniej Góry. Przed godziną 6-tą byliśmy we Wrocławiu, skąd przesiedliśmy się w busa do Sobótki. Na miejscu byliśmy w niecałą godzinę, jeszcze przed świtem. Po krótkim postoju w cukierni (śniadanie) ruszyliśmy przez miejski ryneczek na szlak. Jeszcze przed wejściem do lasu dwójka uczestników nagle oddaliła się i pobiegła gdzieś w kszaki. Okazało się, że praktykowali oni geocaching i niedaleko znajdowała się jedna ze skrzynek. Na Ślęży było ich sporo, więc ta dwójka często się od nas odłączała.

Weszliśmy w las. Na początku szliśmy szlakiem czarnego niedźwiedzia (oznaczonym małymi czarnymi niedźwiadkami na białym tle zamiast czarnych kresek), a następnie żółtym na szczyt Ślęży. Pierwszy postój zrobiliśmy na szczycie Wieżycy (415 m. n.p.m.) przy 15-metrowej kamiennej wieży widokowej, która kiedyś nosiła nazwę Wieży Bismarcka. Pochodzi ona z początków XX wieku. Kolejny postój w drodze na szczyt zrobiliśmy przy pochodzącej ze starożytności rzeźbie panny z rybą i niedźwiedziem. Sylwetka niedźwiedzia jest dość charakterystyczna, obła. Trochę przypomina małego wieloryba. Krążyły też opinie, że jest to świnia. Natomiast postać ludzka jest bez głowy i trzeba trochę wyobraźni, aby dostrzec w nim sylwetkę kobiecą niosącą kosz z rybami. W pobliżu jest kamień z wyrytym znakiem solarnym (prostym znakiem X). Trudno ocenić, jak dawno został wyryty. Mogła to być robota turystów albo XIX-wiecznych narodowców traktujących wszelkie 'starości' jako dowód odwiecznego zamieszkiwania tych ziem przez swe plemię...

Na szczycie ślęży znajduje się Dom Turysty PTTK - całkiem spory, w porównaniu z bieszczadzkimi kolibami. W nim zatrzymaliśmy się na gorącą herbatę. Obejrzeliśmy też kamienny kościół, wg. przewodnika Pascala pochodzący dopiero z XVIII w. mimo swojego średniowiecznego wyglądu. Tablica informacyjna wspomina o Piotrze Włostowicu, magnacie, który na początku XII w. sprowadził tu zakon Kanoników Regularnych. Tablica nie wspomina jednak, na czy polegała ich regularność. Wspomniane jest też zbudowany w tych czasach zamek, po którym niewiele pozostało. Następnie weszliśmy na wieżę widokową, na której złapał nas silny wiatr niosący płatki śniegu. Śnieg jednak długo nie padał i zanim zeszliśmy na dół, już było po wszystkim. Na Ślęży znajduje się też wysoki maszt radiowo-telewizyjny, który jest jednak ogrodzony i niedostępny dla turystów. W sumie słusznie, bo silny wiatr mógłby łatwo kogoś zwiać spory kawał drogi.

Ze szczytu schodziliśmy szlakiem niebieskim, który przebiega przez malownicze rumowiska skalne. Przez parę minut szliśmy wyłącznie po kamieniach - niczym w górach wysokich. Dalej doszliśmy do zespołu przyrodniczo-krajobrazowego "Skalna". Jest to obszar chroniony głównie ze względu na niezwykłe alory krajobrazowe. Są one zbudowane z gabra, które wg. tablicy informacyjnej jest najstraszą skałą, powstałą ok. 350 mln lat temu. Na kilku ze skałek znajdowały się symbole solarne - widziane już wcześniej przez nas iksy oraz bardzo ładna swastyka z zawijanymi ramionami. Symbole wyglądają jak znaczone kredą - być może dla poprawienia ich widoczności. Natomiast ich pochodzenie jest dyskusyjne. Mogły pochodzić z czasów pogańskich, albo stanowić średniowieczne znaki graniczne. Mogły też powstać w czasach nam współczesnych jako fałszywy dowód historyczny mający potwierdzić z góry założone tezy. Pod koniec XIX w. zbudowano tu kamienne schodki. Ich budowniczy mogli przy okazji conieco wykuć w skałkach.

Dalej poszliśmy na Przełęcz Tąpadła, gdzie zrobiliśmy dłuższy postój. Ponieważ dzień był jeszcze młody, poszliśmy dalej szlakiem czarnym aż pod Źródło Joanny, gdzie zrobiliśmy postój na ognisko i obiad. Potem, już po zmroku, poszliśmy drogą w stronę Sulistrowiczek. Wyszliśmy z lasu jakiś kilometr od miejscowości i poszliśmy drogą do Centrum Szkolenia Wolontariatu, które działa też jako zwykły ośrodek noclegowy. Oprócz nas grasowała tam grupka studentów z Wrocławia. Nie wchodziliśmy sobie jednak w drogę.

Następnego dnia zwiedziliśmy pozostałą część Masywu Ślęży. Zaczęliśmy od Parku Weneckiego w Sulistrowiczkach. Park jest nieco zaniedbany, ale przynajmniej czysty. Bramy wejściowe są w stanie rozpadu. Wewnątrz znajduje się staw i zespół kaskad. Nieco dalej jest tzw. "Źródło Życia", z którego mieszkańcy chętnie pobierają wodę do picia. Obok postawiono figurkę Matki Boskiej. Dalej szliśmy ścieżką przyrodniczą, przecinającą rezerwat Łąka Sulistrowicka. Chronione są w nim głównie rośliny naczyniowe - 20 prawnie chronionych gatunków. Występują tu gatunki torfowiskowe bagienne oraz leśne, a w wyższych partiach - suchoroślowe (kserotermiczne). Ścieżka biegła dalej na szczyt Raduni (573 m n.p.m). Na nim znajduje się kolejny rezerwat "Góra Radunia", w którym chronione są rośliny naczyniowe oraz paprocie. Pod szczytem wg. mapy znajduje się kamienny krąg kultowy. Udało nam się odnaleźć coś, co przypominało nieco krąg z kamieni, ale nie byliśmy pewni, czy to jest właśnie ten obiekt. Na szczycie i w jego okolicach znajdują się wały kamienne, również podpisane jako kultowe.

Po zejściu z Raduni weszliśmy na mały, nienazwany szczycik na jej południowym grzbiecie. Schodząc stamtąd zwiedziliśmy opuszczone kopalnie. Z jednej z nich widoczny był zasypany szyb, w drugiej był częściowo dostępny korytarz, którym weszliśmy kilkanaście metrów w głąb skały.

Potem zeszliśmy w stronę wioski Jędrzejowice. Przy granicy lasu rozpaliliśmy ognisko - nie gotowaliśmy jednak obiadu, tylko zjedliśmy posiłek kanapkowy z barszczem czerwonym. Potem przeszliśmy przez wieś, gdzie znajdują się ruiny XIX-wiecznego dworu. Widać, że był to ładny obiekt, niestety obecnie jest już niemal całkiem zrujnowany. Potem przeszliśmy przez masyw Wzgórza Kiełczyńskie, z najwyższym wzniesiemniem Szczytna (461 m n.p.m.). Na jego końcu znajduje się Gołogów. Jego atrakcją jest zabytkowy wiatrak, w którym obecnie znajduje się knajpa, oraz dwór, również częściowo zrujnowany, z dawnym parkiem dworskim. Z Gołogowa pojechaliśmy do Świdnicy. Tam zobaczyliśmy drewniany Kościół Pokoju pw. Trójcy Świętej, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Niestety, tylko z zewnątrz, ponieważ wnętrza o tej godzinie nikt nam nie chciał udostępnić. Za to udało nam się wejść do Katedry św. Stanisława i św. Wacława - gotyckiego kościoła z najwyższą na Śląsku (103 m) wieżą. Jego wnętrze zostało przebudowane w stylu barokowym. Obejrzeliśmy też przy okazji kamienice na rynku.

Potem zjedliśmy obiad w karczmie "Zagłoba". Cenowo wychodzi dość średnio - wydatek rzędu 30 zł. Porcje raczej na średni apetyt. Posiedzieliśmy tam ok. półtorej godziny i udaliśmy się na autobus do Warszawy. Na miejscu byliśmy przed godziną 6-tą.
Sanktuarium św. Anny Samotrzeciej - Sobótka

Kościół św. Jakuba - Sobótka


Wieża Bismarcka na szcycie Wieżycy (415 m. n.p.m.)


Czy to starożytny znak solarny?
Niedźwiedź? A może mały wieloryb? Panna z rybą, a może z chlebem?

Maszt radiowo-telewizyjny na szczycie Ślęży

Panorama z wieży widokowej na Ślęży

Szczyt Ślęży - wejście od strony północnej

Kościół na Ślęzy




Dom Turysty PTTK na Ślęzy

Posąg niedźwiedzia na Ślęży


Panorama z wieży widokowej

Na wieży zastał nas śnieg






Dużo głazów








Idziemy po głazach...

Trzeba ostrożnie stawiać kroki, kamienie mogą być śliskie!

Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy "Skała"





Znaki solarne...








Spróchniały pień





Drzewa, a w tle błękitne niebo...

Czy to drzewo tańczy?

Brama do Parku Weneckiego, Sulistrowiczki

Park Wenecki, Sulistrowiczki

Park Wenecki, Sulistrowiczki




Wchodzimy do rezerwatu Łąka Sulistrowska

Rezerwat Łąka Sulistrowska

Rezerwat Łąka Sulistrowska

Rezerwat "Góra Radunia"

Szukamy kamiennego kręgu. Gdzieś tu musi być.

Starożytne wały kultowe


Częściowo zasypany szyb kopalniany. Tu mogły być wydobywane serpentynity.



W korytarzu kopalnianym - dalej chyba nie pójdziemy... I tak zaszliśmy na tyle daleko, że przewodniczki zaczęły się niepokoić.

Czy to nie letnie widoczki tej zimy?

Ruiny dworu w Jędrzejowicach

Ruiny dworu w Jędrzejowicach

Ruiny dworu w Jędrzejowicach. Traktor pochodzi z czasów bardziej współczesnych i możliwe, że nadal działa.


Kościół Pokoju pw. Trójcy Świętej - Świdnica. Widać wyraźnie deski tworzące szkieletową konstrukcję budowli - szachulec.