2012-04-29

Ogrodzenie, którego nie ma


Tematem dzisiejszego wpisu jest powyższe zdjęcie i przemyślenia na jego temat. Nie chodzi o to, co jest na tym zdjęciu, a o to, czego na nim nie ma, choć jeszcze niedawno było, czyli ogrodzenie.

Podwójne ogrodzenie z drutem kolczastym, oświetlone latarniami, z budkami strażniczymi dookoła. Kiedy po raz pierwszy zapuściłem się w te tereny, w północnej części Lasów Legionowskich, zaintrygowało mnie one. Teren sprawiał wrażenie bazy wojskowej, niestety nie udało mi się znaleźć żadnych bliższych informacji na ten temat. Po pewnym czasie zauważyłem wyrwy we fragmentach ogrodzenia, które stopniowo się powiększały. Wyglądało na to, że nikt o nie nie dba. Potem znikały coraz większe fragmenty, a obecnie śladu nie ma ani po nim ani po całych budkach strażniczych.

Zastanawiam się, co się z nim stało. Być może rozebrał je obecny właściciel. Po chwili jednak pojawiła się kolejna myśl. Być może przestało ono być przedmiotem czyjejkolwiek troski i zostało rozłożone w sposób naturalny. W jaki jednak sposób? Tu pojawia się stworzenie pełniące bardzo ważną rolę w miejskim ekosystemie, będące naturalnym czyścicielem, przy tym wbrew swej roli na ogół niedocenianym. Chodzi o żulka złomowniczka. Stworzenia te usuwają z ekosystemu człowieka wszelkie niepotrzebne mu resztki zbudowane z metali. Wszelkiego rodzaju rdzewiejące płoty, pokrywki, a nawet puszki po piwie zostają usunięte, dzięki czemu nie zaśmiecają więcej naszego krajobrazu.

Niestety, brak w ekosystemie stworzenia, które rozkładałoby folie, plastiki i inne tworzywa sztuczne. Skoro ewolucja go nie wytworzyła, to czemu by go samemu nie stworzyć? W moim umyśle powstała wizja ekobotów przemierzających lasy, pola i łąki i pracowicie zbierających wszystko, co jest zbudowane ze szkła i tworzyw sztucznych. Wszelkiego rodzaju butelki plastikowe, kartoniki po winie, potłuczone butelki po żubrówce zostałyby przez te stworki zebrane i zaniesione do zakładów utylizacji. Stworzenie takich stworków nie przerasta naszych technicznych możliwości. Mamy już zaawansowane algorytmy rozpoznawania obrazów, czujniki dotykowe i chemiczne, które pozwoliłyby tym stworkom odróżnić śmieci wytworzone przez człowieka od naturalnych elementów przyrody. Mamy też pieniądze. Przecież w ramach walki z globalnym ociepleniem wydajemy ogromne kwoty na opracowanie technologii wychwytywania CO2. Dofinansowujemy nawet prywatne fundusze inwestycyjne zmuszając ludzi do udzału w loterii zwanej OFE. Nawet drobna część tej kwoty wystarczyłaby na stworzenie takich urządzeń, a ich produkcja sfinansowałaby się sama. Przecież szkło czy plastik są surowcami wtórnymi, które można przerobić albo spalić w elektrociepłowni. Jest to lepszy sposób, niż denerwowanie się, że ludzie śmiecą w lasach. Co więcej, co ucieszy najbardziej fanatycznych obrońców praw człowieka, możnaby nawet zrezygnować ze wprowadzenia kary śmierci za wywożenie śmieci do lasów. Liczę więc, że mój pomysł doczeka się szybkiej realizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz